Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2012

Karmienie piersią a przeziębienie

Zaczęła się jesień. A wraz z nią nadeszła pora przeziębień. Obawa przed przeziębieniem to zmora mam karmiących piersią. No bo jak karmić i nie zarazić maluszka? Jak uniknąć choroby? Lepiej zapobiegać niż leczyć... Coś w tym porzekadle jest. Dobrze więc jest zaopatrzyć swój organizm z witaminy i wypoczynek. Szczególnie na początku macierzyństwa jesteśmy na nogach 24 godziny na dobę - przynajmniej tak nam się wydaje. Mało śpimy, jesteśmy na każde zawołanie malucha, a przy okazji mamy na głowie cały dom i męża, który też czasami dopomina się naszej uwagi. Ale nie dbając o wystarczający wypoczynek, narażamy się na złapanie jakiegoś choróbska. Na wszelki wypadek warto wzbogacić dietę o witaminy, a ponieważ mamy jesień, to rodzimych owoców ci u nas dostatek. Nie zaszkodzi też wspomagacz w postaci tranu. Jeśli mimo naszych działań zapobiegawczych coś złapiemy, trzeba się leczyć domowymi sposobami, dzięki czemu nie trzeba będzie przerywać karmienia. Bo karmić powinnyśmy, mimo choroby.

Małe mieszkanko a dziecko

Wracając do tematu małego mieszkania... Ilu z nas, rodziców, zastanawiało się, jak zmieścić cały sprzęt niezbędny do pielęgnacji dziecka w niewielkiej kawalerce albo (jak w naszym przypadku) w mieszkaniu dwupokojowym, ale o powierzchni mniejszej od niejednej kawalerki? Wiadomo, każdemu marzy się osobny pokoik dla dziecka, gdzie pomalujemy ściany na pastelowy kolor, założymy lampkę w misie, będziemy mieć osobną komodę z przewijakiem... Taaak... Nam też się marzyło. Przygotowania do urządzenia mieszkania pod potrzeby nowego członka naszej rodziny zaczęliśmy od... łazienki. I to grubo przed zaplanowaną ciążą. Ot, żeby nie zostawiać na ostatnią chwilę. Tak się akurat zdarzyło, że kupiliśmy mieszkanie, w którym zainstalowano kabinę prysznicową. Z przyczyn czysto praktycznych: łazienka jest maleńka i poprzedni właściciele chcieli zachować w niej możliwość jakiegokolwiek manewru. My za to chcieliśmy wannę i wreszcie udało się wychodzić taką, która by weszła w naszą łazienkę. Myśleliś

Małe mieszkanko

Dzisiaj zostałam zainspirowana pisemkiem dotyczącym wystroju mieszkania. Uwielbiam czytać o tym, jak urządzić małe M, bo takowe posiadam (jeśli mam być całkiem szczera, to na spółkę z bankiem...). I zawsze z niesmakiem stwierdzam, że artykuł (który mnie skusił tytułem) dotyczy posiadaczy zupełnie innego typu lokum. Kiedyś na przykład zobaczyłam tytuł: "Jak urządzić małą łazienkę?" Pomyślałam: taka, jak moja. Dowiem się, jak upchnąć wannę (bo niestety MUSZĘ mieć wannę) w małej łazience. Czyżby? A skąd! Autor artykułu rozpływał się nad tym, jak urządzić łazieneczkę przy salonie. Bo w nowoczesnych domach o standardzie trochę wyższym robi się specjalną łazienkę dla gości (bez wanny i prysznica). Czyli nie trafiłam. Innym razem: "Jak funkcjonalnie urządzić kawalerkę?" KLIKAM! A tam? Mieszkanie modnej singielki, która ma mało książek, mało ciuchów, mało garów... Generalnie mało wszystkiego. W sam raz dla mnie :-) A dzisiaj przeglądam pisemko, które ma mnie za

Szczepić czy nie szczepić?

Zakładam, że wielu rodziców miało już podobne dylematy. Mamy obowiązek szczepić nasze dzieci zgodnie z kalendarzem szczepień. Każdy zapewne dostał owo zestawienie i zastanawiał się: płacić czy liczyć na NFZ. Jeśli kogoś stać na dylematy oczywiście. Moim zdaniem to draństwo, że z ubezpieczenia mam zapewnione szczepionki poprzedniej generacji. Piję tu do skojarzonej szczepionki DPT, w której znajduje się pełnokomórkowa szczepionka przeciwko krztuścowi, a w płatnych szczepionkach (5w1 i 6w1) mamy już bezkomórkowe antygeny krztuśca (acelularne). Stąd NFZ-owska wersja nie dość, że skazuje dziecko na większą liczbę kłuć, to jeszcze zapewnia dziecku i rodzicom "polkę" w postaci często występujących powikłań. Zanim posypią się na mnie gromy za reklamowanie producentów ww. szczepionek, chciałabym zapewnić, że nie jest to artykuł sponsorowany! Ale myślę, że wielu rodziców ma podobne dylematy, jak my rok temu. Z jednej strony nie do końca mogliśmy sobie pozwolić na płatną szcze

Strach przed obcymi

Zastanawialiście się kiedyś, skąd u dzieci się bierze lęk przed nieznajomymi? Jak to się dzieje, że jednych ludzi akceptują "z marszu", a na widok innych wybuchają płaczem? Chemia? Czy jakieś dziecięce preferencje? Ostatnio mieliśmy z Młodą całe studium przypadku. Na widok jednych krewnych - nawet niewidzianych od paru tygodni - rozpromienia się i od razu wyciąga rączki. Są też i tacy, których - mimo częstych odwiedzin - po prostu nie akceptuje. Wręcz sprawia wrażenie, jakby się ich bała. Wyraża to płaczem i mocnym wtuleniem się. Wydaje mi się, że Młoda po prostu nie gustuje w pewnym typie. Osoby głośne i ubierające się na ciemno omija szerokim łukiem. Na niektóre reaguje płaczem i to tak rozpaczliwym, że jedynym wyjściem jest... wyjście z pokoju. A i wtedy uspokojenie jej zajmuje trochę czasu. Zakładam, że weszliśmy w ten etap rozwoju dziecka. Nie staram się za wszelką cenę zmuszać jej do polubienia wszystkich naszych krewnych i znajomych. W końcu to mały człowi