Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2013

Nie-perfekcyjna pani domu

Dzisiaj wziął mnie leń. Dopadło mnie straszne zmęczenie - zapewne jakiś udział w tym miała moja córka, która od drugiej w nocy dawała mi nieźle popalić. Nic jej nie dolegało. Po prostu była spragniona towarzystwa. Co tylko zasnęłam na pięć minut, ona się budziła i ćwierkała, żeby do niej przyjść. Dzisiaj chodzę na rzęsach, a w skroniach czuję bardzo nieprzyjemny ból - jakby jakaś opona zaciskała się coraz mocniej wokół czaszki. Mam nadzieję, że to z niewyspania, a nie jakiś atak tajemniczej choroby :-) Zauważyłam, że im bardziej jestem zmęczona, tym mniej mam siły na "bycie dzielną". Znacie to uczucie? Padasz na pysk, ale co tam! Kolację rodzinie trzeba zrobić, posprzątać, wyprać, wyprasować... A! I jeszcze bądź radosna i pachnij fiołkami dla męża. Takie staramy się być dzielne i jest to stan normalny, za który nikt przecież dziękować nie musi. Ale dzisiaj nie jestem dzielna. Dzisiaj mam lenia. Jestem potwornie nie-perfekcyjną panią domu. Przypomniał mi się tekst bry

O spaniu - razem czy osobno?

Długo się wahałam, czy poruszać ten problem. Mam wrażenie, że wsadzę kij w mrowisko, a z drugiej strony wydaje mi się niemożliwe wyczerpanie tematu (rzeki) w jednym poście. Ale niech będzie! Napiszę dzisiaj o zwyczaju spania razem z dzieckiem. Zaczyna się niewinnie. Dzieciątko jest malutkie i nie zajmuje dużo miejsca. A powodów mamy tysiące, z czego na pierwszy plan wysuwa się nocne karmienie. Niejedna mama w pierwszych miesiącach życia dziecka chodzi na rzęsach z niewyspania. I nawet najbardziej zaprawiona w bojach o łoże małżeńskie (żeby pozostało łożem małżeńskim) wreszcie składa broń i karmi na tzw. śpiocha. Bo w pewnym momencie inaczej się nie da - zmęczenie bierze górę. A potem pojawiają się powody emocjonalne: chcemy mieć dziecko blisko siebie, ono też przyzwyczaja się do bliskości mamy, więź zacieśnia się i cementuje. A że dziecko jest coraz większe, zajmuje coraz więcej miejsca, to dla kogo zaczyna go brakować w łóżku rodziców? Ano dla taty... Mam opowiadać dalej, czy każ

Co z tymi zabawkami?

Zastanawiam się, czy zabawkowy zawrót głowy dotyczy teraz każdej rodziny, czy to tylko ja jestem jakaś przewrażliwiona? Już wyjaśniam, o co mi chodzi. Jako szczęśliwy posiadacz mieszkania (na spółkę z bankiem, oczywiście) cenię sobie tę naszą przestrzeń i staram się, żeby wszystko się w niej pomieściło. Wraz z pojawieniem się w naszej rodzinie Maleństwa musieliśmy wznieść się na wyżyny kreatywności, aby dostosować dom do warunków niezbędnych do pielęgnacji, rozwoju, zabawy - słowem: życia! - naszego dziecka. Trochę już pisałam o tych naszych pomysłach - jak ktoś chce, zapraszam do lektury w dziale "Domowe pielesze"... Minęły dwa lata, od kiedy jesteśmy rodzicami... A ja zauważyłam, że przestrzeń życiowa zaczęła się niebezpiecznie kurczyć. Z powodu zarastania zabawkami... Ja wiem, że do dziecka nie chodzi się z pustymi rękami (ktoś to wymyślił... nie wiem, czy to dotyczy tylko polskiej kultury, czy jest to zwyczaj międzynarodowy...). Zdaję sobie też sprawę z tego,