Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2011

Znajdź sobie hobby

A dzisiaj z innej beczki trochę. Tak mnie wzięło na refleksje nt. czasu minionego... Bo jak się zorientowaliście (przynajmniej ci, którzy tu zaglądają od jakiegoś czasu), wróciłam do pracy. I z jednej strony BARDZO brakuje mi Dzidzi, z drugiej mam poczucie, jakbym wróciła do świata żywych. Są takie chwile w życiu kobiety, kiedy musi zdecydować o tym powrocie. Bo mówiąc z perspektywy mamy po macierzyńskim, im dłużej się zwleka, tym powrót jest większą traumą. Nie tylko dla mamy, ale i dla dziecka. Nie jest łatwo po 5 ustawowych miesiącach. Ale po roku jest ZNACZNIE gorzej. Kobieta - szczególnie taka, która była aktywna intelektualnie i zawodowo - zamknięta w domu zaczyna po jakimś czasie wariować. Jaki to czas? To zależy od wielu czynników. Niemniej jednak taki moment następuje i co wtedy? Jeśli jej mąż/partner jest człowiekiem rozumnym i cierpliwym, przeczeka. Ewentualnie doradzi... Mam tu na myśli tytułowe: "Znajdź sobie jakieś hobby!" Jeśli nie jest taki mądry... C

Przeziębienie

Nastał trudny czas... Jest jesień i niestety nasza odporność jest wystawiona na nie lada próby. Ja właśnie zafundowałam sobie imponujący katar i główne wysiłki kieruję na NIEZARAŻENIE mojej Dzidzi. Jak na razie idzie mi całkiem nieźle. Ale odbywa się to kosztem naszych popołudniowych zabaw, buziaków i przytulania. To tak a propos separacji, o której pisałam poprzednio . Na czas mojej infekcji nie jestem w stanie zapewnić Dzidzi tyle czułości, co dawniej. Mam tylko nadzieję, że nie odbije się to na niej jakoś negatywnie. Na razie udaje nam się bawić na odległość. A katar - o dziwo! - szybko mija. Więc wkrótce wrócimy do wspólnego spędzania czasu. Ten mój katar skłonił mnie do ciekawej refleksji. Jakoś do tej pory nie zastanawiałam się, co będzie, jeśli ktoś z dorosłych będzie chory. Jak uchronić Dzidzię przed zarażeniem się wirusem grypy? Tak na marginesie... Nie pamiętam, żeby w moim dzieciństwie mama kiedykolwiek chorowała. Teraz się zastanawiam, czy miała takie żelazne zdro

Rozłąka z dzieckiem

I znów minął ponad tydzień od mojej ostatniej wizyty. Ale tak wiele się działo, że po prostu nie miałam siły pisać. Kiedy wracam z pracy, staram się nadgonić te 8 godzin nieobecności. A kiedy Dzidzia zasypia, ja również padam. W pracy mam młyn. Kompletnie brak taryfy ulgowej z powodu ponad półrocznej przerwie. Mój interes w tym, żeby nadgonić zaległości w jak najkrótszym czasie. W dodatku zbliża się dość ważne wydarzenie w projekcie, którym się zajmuję. Muszę naprawdę wejść na najwyższe obroty, żeby wszystko się udało. A Dzidzia? Jestem w tej komfortowej sytuacji, że mam babcię (tzn. teściową) w tym samym mieście, w którym mieszkam i pracuję. Od dawna już przyzwyczajałam Dzidzię do tego, że nie tylko mama się nią zajmuje. Wiadomo - chciałabym jak każda mama być jej całym światem. Ale staram się też być rozsądna, a rozsądek podpowiadał, że wkrótce nadejdzie moment przecięcia pępowiny i należało zrobić wszystko, żeby nie był on traumą dla naszego małego skarbeczka. Tak na m

Powrót do pracy

Nadeszła ta chwila, której się obawiałam - wróciłam do pracy. Wcale nie chciało mi się wchodzić z powrotem w tę codzienną machinę, w biurowe absurdy i stresy. Tak dobrze mi było w domu... Chociaż nie do końca, bo zaczynałam już odczuwać pewien dyskomfort spowodowany popadaniem w marazm intelektualny. Koniecznie potrzebowałam jakiejś pożywki dla umysłu - dlatego też założyłam bloga kilka tygodni temu. Nie twierdzę, że kobiety, które zostają w domu z dziećmi są głupie. Bynajmniej! Ale człowiek się rozleniwia, jeśli nie zmusza się do codziennego wysiłku intelektualnego. Cóż... ja się zmusiłam i całe szczęście, bo inaczej kiepsko bym przeżyła pierwsze dni w pracy. Myślę, że poświęcę temu tematowi więcej jak jeden post. Dzisiaj chciałam tylko podzielić się emocjami związanymi z powrotem. Zrobiło mi się naprawdę miło, kiedy witałam się z koleżankami i kolegami z pracy. Każdy wypytywał, jak moja Dzidzia się chowa. Naprawdę dało się wyczuć radość z tego, że widzą mnie po tak długiej