Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2011

Alergiczne apogeum

No i teraz dopiero mamy zawrót głowy. Dzidzia zesypana, a my kompletnie nie wiemy, po czym... Oczywiście pierwszy podejrzany: gluten. Po dwóch dniach podawania kaszki manny pokazała się piękna wysypka. Grysik poszedł w odstawkę. Myślałam, że mamy już spokój. Uczulenie na gluten? Trudno, zdarza się. Da się z tym żyć. Ostawiliśmy i wysypka ładnie zeszła. Ale cóż to znowu? Po następnych dwóch dniach znów pięknie Dzidzia zesypana. Po czym? Przecież nie wprowadzaliśmy jej nic nowego. Tylko zupka jarzynowa, w której nie zmieniam składników ani proporcji. Zagadka... Póki co zastosowaliśmy rozwiązanie doraźne. Do środy Dzidzia jedzie na samym mleku. Odstawiamy wszystko inne, co mogłoby ją uczulić. Najważniejsze jest teraz zaszczepienie jej, a w takim razie nie może mieć żadnych wysypek. A po szczepieniu ustalimy z lekarzem jakiś racjonalny plan. Zadziwiające, jaki się człowiek przy dziecku robi ostrożny. Do tej pory żyłam w błogiej nieświadomości. Nie wiedziałam, co to niepokój o

Ekspozycja na gluten

Wczoraj wkroczyliśmy na niepewny teren - wprowadzenie glutenu. Z tygodniowym opóźnieniem, ale spowodowane to było alergią, o której ostatnio pisałam. Wyrazy uznania dla naszego pediatry za intuicję - wszystkie objawy minęły, więc diagnoza była trafna. Z glutenem wiąże się spore ryzyko. Szczególnie niebezpieczna może się okazać dość groźna choroba - celiakia. Nic więc dziwnego, że na forach dyskusyjnych wiele zaniepokojonych mam wymienia się wątpliwościami na ten temat. Tak się akurat zdarzyło, że to mój mąż został wysłany na ekspedycję, której celem było zdobycie kaszy manny. Zgodnie z sugestiami naszego pediatry nie skusiliśmy się na gotowe kaszki i mieszanki smakowe z glutenem. Potrzebowaliśmy produktu bazowego. Ale, jak wiadomo, mężczyźni mają fantazję. I mój mąż powrócił z kilkoma opakowaniami różnych produktów zbożowych dla dzieci. Normalnej kaszy manny w tych zakupach nie było :-)) Na szczęście szybko uzupełniliśmy te braki i powstał problem gotowania tej kaszy manny

Powrót do formy

Idzie zima. Z jednego powodu jestem bardzo zadowolona - znów mogę wyciągnąć swetry i ukryć to, czego nie udało mi się jeszcze zrzucić po porodzie. Szczerze mówiąc, trochę sobie pofolgowałam w ciąży. Przybrałam aż 20 kg! Jakoś się tym nie przejmowałam, bo zawsze byłam bardzo szczupła i nawet podobało mi się, że wreszcie przestałam przypominać wieszak. Co więcej, byłam bardziej niż pewna, że szybko wrócę do dawnej figury. A guzik! Minęło już pięć miesięcy, a ja wciąż ważę tyle, ile przy wypisie ze szpitala. Czyli +15 kg do wagi sprzed ciąży. Przeszkadza mi właściwie tylko brzuch. Wiem, jakie jest najlepsze lekarstwo na niego, tyle że nie udało mi się wygospodarować czasu na robienie brzuszków. Żeby ćwiczenia miały sens, powinnam zacząć rozgrzewką. Powinna trwać co najmniej 20 minut, bo dopiero wtedy zaczyna się spalać tkanka tłuszczowa. Następnie brzuszki - też trzeba ćwiczyć minimum 20 minut, żeby coś zaczęło się dziać. Potem minimum 5 minut ćwiczeń odprężających i koniecznie k

Alergia

"No i skończyło się rumakowanie"... Moja Dzidzia nabawiła się alergii pokarmowej. I teraz zaczynamy bujać się z eliminacją. Na pierwszy ogień poszło dzisiaj mleko. Od kilku godzin jestem "szczęśliwą" posiadaczką Bebilonu Pepti. Co więcej, mamy chwilowy zakaz podawania soków i owoców. Czyli jesteśmy na sztucznym mleku i na zupce jarzynowej. I w tym miejscu chciałam napisać kilka słów nt. karmienia dzieci butelką. Konkretnie chodzi mi o społeczne napiętnowanie matek niekarmiących piersią. Sporo się nasłuchałam i naczytałam o tym. Raz nawet usłyszałam opinię, że to decyzja matki czy chce mieć zdrowe dziecko, czy woli, żeby chorowało. Okropna, niesprawiedliwa ocena! Przecież nie zawsze jest to decyzja matki. Czasami po prostu nie ma tego pokarmu. I przejście na butelkę w takiej chwili okupione jest emocjonalnym cierpieniem. Więc może warto zastanowić się trochę zanim wypowie się słowa, które naprawdę dotkną taką mamę do żywego. Wkrótce skończą mi się też dostaw

Równouprawnienie w domu

No, minęło trochę czasu od mojej ostatniej wizyty. Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie to, że moja Dzidzia zaniemogła. Konkretnie: przeziębiła się. I jakoś nie miałam głowy do pisania. Chyba każda mama mnie zrozumie. A właściwie każdy rodzic. Bo przecież nie możemy się upierać przy monopolu na miłość do dziecka. Tatusiowie potrafią być równie czuli i przejęci rolą rodzica. Osobiście jestem wielką entuzjastką równouprawnienia - ale takiego prawdziwego, dotyczącego także życia rodzinnego. No bo niech mi ktoś wyjaśni czym różni się wracająca z pracy mama od wracającego z pracy taty? I dlaczego ta pierwsza ma obowiązek ugotowania, i podania obiadu, posprzątania, zmywania, prania, prasowania itp., a tata jest usprawiedliwiony i może się relaksować na kanapie z pilotem w dłoni? Odpowiedź jest prosta: lata stereotypowego myślenia. Od maleńkiego jesteśmy przygotowywane do naszej roli matki, żony, pani domu. Na różowych półkach w sklepach znajdziemy mnóstwo lalek-bobasów z pełnym wy