Refleksje po-delegacyjne
Zostałam przywołana do porządku przez Angelinę i grzecznie stawiam się przy tablicy. Obiecałam się poprawić i znów codzienne życie wciągnęło mnie w swoje odmęty. Marnym wytłumaczeniem jest delegacja zagraniczna, która wiązała się z mnóstwem przygotowań zarówno w pracy jak i w domu. Znów biję się w piersi i mam nadzieję, że po raz ostatni zostawiłam bloga na tak długo. Przy okazji delegacji (nie było mnie raptem trzy dni... ale zawsze to rewolucja dla maluszka) muszę stwierdzić, że jeden z moich pomysłów wychowawczych przyniósł wspaniałe efekty. Od samego początku starałam się dzielić Dzidzią z innymi bliskimi. To nie jest takie proste, bo my, mamy, chcemy być dla naszego dziecka całym światem i nie dopuszczamy innych do niego. Myślę, że to błąd. Bo całym światem naszego dziecka i tak jesteśmy. A dziecku wychodzi na dobre, jeśli pobędzie na rękach u taty, babci czy dziadka. Moja córka jest teraz takim trochę "sprzedajnym piwem", bo lubi przemieszczać się z jednych rąk na