Lampka nocna – sprostowanie

Kiedyś napisałam post o przyzwyczajaniu dziecka do spania po ciemku… Napisałam tam coś, co wtedy wydawało mi się przełomowym odkryciem. Takim, którym należy się podzielić. Ale życie, jak to życie… – zweryfikowało ten pogląd…

W poprzednim poście założyłam, że lampka, która świeci się całą noc, jest tak naprawdę dla wygody rodzica, a dziecko po prostu się przyzwyczaja do spania przy lekkiej poświacie. I potem ciężko jest nauczyć je spać przy zgaszonym świetle. Postu nie usuwam, bo trochę racji w tym jest. Niemniej – postanowiłam dopisać niewielki suplement do niego. Nie odkrywam Ameryki, mówiąc, że należy w tej materii kierować się intuicją i przede wszystkim słuchać dziecka.

Tak się zdarzyło, że po kilku latach spania przy zgaszonym świetle, Moja Córka pewnej nocy przestraszyła się czegoś. To było jakiś czas temu, ale skutek tego zdarzenia był taki, że po tamtym zdarzeniu lampka nocna (taka LEDowa, niewielka) zagościła w jej pokoju na dłużej. Piszę to po to, żeby dać Wam do zrozumienia, że nie jesteśmy zero-jedynkowi. A kolejne doświadczenia uczą nas i powinniśmy modyfikować nasze rozwiązania zgodnie z tym, czego aktualnie potrzebuje nasze dziecko.

Tyle tytułem sprostowania. Jeśli chcielibyście, żebym rozwinęła ten temat, chętnie do niego jeszcze wrócę.

Trzymajcie się ciepło,
Matka Polka

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szkoła w czasach pandemii

Nauka w domu

Praca z domu - fakty i mity