O spaniu - razem czy osobno?

Długo się wahałam, czy poruszać ten problem. Mam wrażenie, że wsadzę kij w mrowisko, a z drugiej strony wydaje mi się niemożliwe wyczerpanie tematu (rzeki) w jednym poście. Ale niech będzie! Napiszę dzisiaj o zwyczaju spania razem z dzieckiem.

Zaczyna się niewinnie. Dzieciątko jest malutkie i nie zajmuje dużo miejsca. A powodów mamy tysiące, z czego na pierwszy plan wysuwa się nocne karmienie. Niejedna mama w pierwszych miesiącach życia dziecka chodzi na rzęsach z niewyspania. I nawet najbardziej zaprawiona w bojach o łoże małżeńskie (żeby pozostało łożem małżeńskim) wreszcie składa broń i karmi na tzw. śpiocha. Bo w pewnym momencie inaczej się nie da - zmęczenie bierze górę. A potem pojawiają się powody emocjonalne: chcemy mieć dziecko blisko siebie, ono też przyzwyczaja się do bliskości mamy, więź zacieśnia się i cementuje. A że dziecko jest coraz większe, zajmuje coraz więcej miejsca, to dla kogo zaczyna go brakować w łóżku rodziców? Ano dla taty... Mam opowiadać dalej, czy każdy już się domyśla (lub wie z autopsji), jak to się kończy?

Często rozmawiam z innymi mamami na temat spania z dzieckiem i choć sama stoję na stanowisku, że dziecku jest najlepiej we własnym łóżeczku, nie próbuję przekonywać innych mam, że muszą mnie w tym naśladować. Ja po prostu wiem, że po jakimś czasie zwierzą mi się, że mają problem, bo one już by chciały nie usypiać dziecka na ręku, albo żeby spało sobie w swoim łóżeczku. Bo mąż by chciał wrócić do sypialni. A raczej, że to ona by chciała, żeby mąż wrócił na swoje miejsce. Jedyne, czego nie mogę być pewna na 100%, to kwestia czasu. Niektórym dojrzewanie zajmuje kilka miesięcy, innym - kilkanaście.

Chciałabym na marginesie zaznaczyć, że nie chodzi mi oczywiście o oziębłość emocjonalną i skazanie dziecka na samotność. Trzeba znaleźć złoty środek i z jednej strony przyzwyczajać niemowlę do spania we własnym łóżeczku, a z drugiej dać mu mnóstwo ciepła i poczucie bezpieczeństwa. Bo dzidziuś musi mieć świadomość, że nic mu nie grozi, rodzice są bardzo blisko i bardzo go kochają.

Im wcześniej zdecydujemy się na taki krok, tym bardziej zaprocentuje to w przyszłości. Pomyślmy też o naszej wygodzie nie tylko "dzisiaj", ale w perspektywie kilku lat. Zapewniam, że dużo łatwiej przychodzi potem nauka samodzielnego zasypiania. Wyobraźcie sobie kilkulatka, który potrzebuje przytulonej do niego mamy, żeby zasnąć. Owszem... Każda mama celebruje takie chwile. Ale jeśli jest to codziennym obowiązkiem, bo bez tego dziecko nie zaśnie, zaczyna się problem, bo taka mama już nie znajdzie czasu dla reszty swojej rodziny ani dla siebie.

Komentarze

  1. Znam trochę ten problem. Szymon nasz ma już lat cztery (bez miesiąca) i generalnie śpi sam. Zasypia z Mamą Sz. albo ze mną, ale w swoim łóżeczku i zdarza się, że prześpi całe noce. Czasem jednak ląduje "u nas", w salonie, na małżeńskiej kanapie. Jednak tak się dzieje tylko jak jest jakiś problem, jak coś ewidentnie go wybudzi. Więc - powiedzmy - że udaje się nam spać osobno. I to chyba powinno być naturalną koleją rzeczy. Bo doskonalem rozumiem, że wiecznie nie śpiącej mamusi ciężko wstawać na karmienia. Ale w pewnym momencie trzeba to przerwać, położyć malucha do jego własnego łóżeczka. Nam się na szczęście to udało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od samego początku byłam przeciwna temu, żeby córka spała z nami w łóżku. Bałam się, że z mężem ją przygnieciemy, a poza tym we trójkę jest niewygodnie. I bardzo długo mogliśmy cieszyć się łóżkiem bez dziecka... Od jakichś trzech miesięcy córka albo zasypia z nami, albo budzi się w środku nocy z rykiem u siebie w łóżku i przychodzi do nas... Ktoś 'mądry' stwierdził, że jeśli dziecko przychodzi w nocy do łóżka rodziców, to trzeba je odprowadzić z powrotem - ja o godzinie 2-3 w nocy jestem na tyle nieprzytomna, że po prostu przesuwam się, robiąc miejsce naszej 2,5 latce. I powiem szczerze, jakoś specjalnie już mi nie przeszkadza dziecko w łóżku - tym bardziej teraz, gdy mąż daleko. Może gdy zacznę małą wysadzać w nocy to przestanie się budzić ? Czas pokaże :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nawet jak chciałam jakąś noc przespać z małym to mąż nie pozwalał :) Jak karmiąc go w nocy zasypiałam- to czekał aż mały przestanie jeść i przenosił go do łóżeczka i tak już zostało. Teraz młody ma 14 miesiecy i jedynie jak mąż pracuje na noc, a mały gorzej śpi przez bolące zęby to biorę go do swojego łóżka, ale tak się rozpycha, że muszę uważać, żeby nie spaść z łóżka, więc na dłuższą metę nie dałabym rady, bo wtedy dopiero miałbym nieprzespane noce :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wyobrażam sobie, by dziecko spało z rodzicami. Ma mieć swoje łóżko i nawet nie myśleć o tym, że miałoby taką możliwość, by spać z łóżku rodziców. Przecież dziecko samo sobie nie uroi, że chce spać z rodzicami, to wychodzi od nich. Oni popełniają błąd, a później narzekają, że mają problem z dzieckiem...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedna znajoma - mama trójki dzieci - z każdym przerabiała inny model. W sumie najmądrzej postąpiła z najstarszym dzieckiem, bo od zawsze usypiała je w wózku czy w łóżeczku. A młodsza dwójka to na rękach (bo kolki) albo przy piersi... No i dzisiaj już duże dzieci, a nie zasną same w łóżku, tylko musi być mama tuż obok, a to najstarsze zasypia w pięć minut.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak mi się wydaje, że jak dziecko kończy dwa lata, to coś się zmienia. Naszej też pozmieniały się zwyczaje. Ten mój post dotyczył raczej mniejszych dzieci - takich do roku. Bo wtedy wspólne spanie wchodzi mu w nawyk i trudno je potem oduczyć.
    A co do Twoich nadziei związanych z wysadzaniem... Nasza dopiero po odpieluchowaniu zaczęła budzić się z rykiem, bo strasznie się przejmuje, że zleje łóżeczko. Jest to o tyle dziwne, że nigdy jej nie strofowaliśmy za "wypadek przy pracy", a w dodatku na razie śpi w pieluszce tak na wszelki wypadek. Bo pieluchy pożegnaliśmy dopiero dwa tygodnie temu i jeszcze nie jesteśmy pewni na 100% czy proces jest zakończony.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nam zdarza się spać z Młodą tylko w czasie choroby, kiedy bardzo mocno ją kaszle i trzeba ją co chwilę oklepywać. Ale był taki moment w jej życiu (jak skończyła półtora roku), że rano codziennie dosypiała u nas w łóżku jeszcze godzinkę. Po kilku miesiącach jej to przeszło.

    OdpowiedzUsuń
  8. Większość problemów z dzieckiem ma źródło w rodzicach. Najczęściej sami czegoś uczą i potem narzekają, że się dziecko nie chce oduczyć. Kiedyś rozmawiałam z jedną mamą, która próbowała mi udowodnić, jakie to ważne wisieć nad śpiącym dzieckiem. Po pół roku zaczęło jej to przeszkadzać, bo dziecko budziło się jak tylko ona próbowała się oddalić i zrobić coś w domu. Jakby się dziecko nie nauczyło, to prawdopodobnie by nie było problemu...

    OdpowiedzUsuń
  9. My tez od niedawna bez pieluch - w ciągu dnia, ale tylko w domu, bo na spacerach jest zbyt zaaferowana wszystkim wokół, by się przejmować takimi pierdołami jak wołanie siku :)

    Strasznie się jej pozmieniały zwyczaje, łącznie z porami snu, przestała spać popołudniami, wieczorem bardzo późno zasypia. Mam nadzieję, że w końcu dojdziemy z tym do ładu, bo wykończona jestem straszliwie. Jeszcze niedawno o 20 już smacznie spała, a teraz potrafi jeszcze o 23 marudzić... Straszne rzeczy.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ~motherminigentleman18 lutego 2014 15:17

    Moje dziecko od początku spało w swoim łóżeczku. Przed porodem Myślałam, że na początku będzie mi ciężko wstawać w nocy i z wygody maleństwo będzie spało z nami. Po porodzie jednak byłam na tyle sprawna, że od początku do karmienia wstawałam. Obecnie dziecko ma prawie rok i czasami gdy chcemy "w drodze wyjątku" (np. w sylwestra) by spało z nami, zaczyna tak szaleć, brykać, że nie ma mowy o spaniu. Koniec końców i tak "ląduje" w swoim łóżku. Cieszę, się, że jest tak przyzwyczajony. Zobaczymy jak sytuacja będzie wyglądała gdy sam zacznie wychodzić z łóżeczka :-)
    http://minigentleman.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Gratuluję konsekwencji! Najważniejsze już za Wami, skoro synek nauczył się spać sam. Zresztą dla dziecka posiadanie swojego łóżeczka jest bardzo ważne. My mieliśmy niedawno mały kryzys. Było to związane z moim wyjazdem służbowym. I córka nabrała jakiegoś lęku, że ją zostawimy. Zasypiała w swoim łóżku, ale ok. pierwszej w nocy przeprowadzała się do nas i spała z nami już do rana. Na szczęście po jakimś czasie lęki jej przeszły, kupiliśmy jej "dorosłą" pościel, sama wybrała wzory. I już nie przychodzi w nocy - dopiero rano po przespanej nocy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szkoła w czasach pandemii

Nauka w domu

Praca z domu - fakty i mity