Lista rzeczy niekoniecznie potrzebnych

Kiedy kompletujemy wyprawkę, jesteśmy najczęściej zasypywani ofertami produktów niekoniecznie nam potrzebnych. Oto niektóre z nich:
  • elektroniczna niania - w telegraficznym skrócie: gadżet. Ale czasami gadżet potrzebny, więc wszystko zależy od tego, czy dysponujemy odpowiednim budżetem (nie jest to tania zabawka) i czy naprawdę - NAPRAWDĘ! - go potrzebujemy.
  • szelki - czyli nosidełko w formie plecaka. Przydatna rzecz, szczególnie kiedy dziecko już ładnie trzyma główkę i nie umie odkleić się od rodzica (lub na odwrót). Jeśli chcemy cokolwiek zrobić w domu lub iść np. na zakupy, to dość dobre rozwiązanie, które oszczędza nasze ręce i kręgosłup. Podobną funkcję pełni chusta - chyba tańsze rozwiązanie, ale wymaga precyzji przy zakładaniu. W dodatku trzeba mieć na względzie bezpieczeństwo dziecka, bo ponoć zdarzały się przypadki uduszenia się niemowlęcia przez ucisk klatki piersiowej własną brodą...
  • podgrzewacz do butelek - jeśli macie mikrofalówkę, niekoniecznie potrzebny wydatek. Teraz pewnie posypią się na mnie gromy nt. szkodliwości fal mikrofalowych, ale po pierwsze nie zauważyłam braków w rozwoju fizycznym ani umysłowym swojego dziecka, a po drugie mój mąż - spec od fizyki - nie doszukał się tej szczególnej szkodliwości... Jeśli nie posiadamy mikrofalówki, podgrzewacz jak najbardziej się przyda przy sztucznym karmieniu.
  • sterylizator do butelek (elektryczny, mikrofalowy) - również przy karmieniu sztucznym, choć jeśli korzystamy z laktatora, to też nie zaszkodzi. Wcześniej warto porównać koszt gotowania sprzętu do karmienia na gazie/prądzie oraz kosztu sterylizacji w sprzęcie polecanym przez producenta butelek/laktatora. Jeśli karmimy sztucznie, taki sterylizator jest w użyciu średnio raz dziennie. Jeśli odciągamy pokarm - po każdym użyciu laktatora. Koszt urządzenia vs. oszczędność czasu i wygoda. Decyzja należy do każdego indywidualnie.
  • łóżeczko turystyczne - kolejny wynalazek dość atrakcyjny dla rodzin, które nie zamierzają zamykać się w domach do czasu osiągnięcia przez dziecko pełnoletniości (żart...) Jeśli w podróży nie chcemy zaburzać dziecku rutyny spania we własnym łóżeczku, a nie z rodzicami, można ten zakup wziąć pod uwagę.
W następnym odcinku wyprawkowym napiszę o rzeczach niepotrzebnych, których konieczność posiadania wmawiają nam producenci tychże przedmiotów :-)

Komentarze

  1. Łóżeczko turystyczne chwalę sobie u teściów, którzy mają je u siebie, ale i gdyby trzeba było wozić całkiem to wygodne. Niekoniecznie Czarunio tam śpi, ale to łóżeczko pełni bardziej rolę kojca do zabawy, kiedy my rozmawiamy w ogrodzie. Czarek wszystko widzi dookoła siebie i ma lepszą zabawę :) magiadnia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też sobie chwalę łóżeczko turystyczne. Właśnie wróciliśmy z wakacji, gdzie doskonale spełniło swoją funkcję. Bagażnika nie zapchało na amen, a na miejscu rozwiązało problem spania. Nie każdy jednak należy do grupy podróżujących, więc dlatego sprzęt ten wylądował na liście rzeczy niekoniecznie potrzebnych. :-))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szkoła w czasach pandemii

Nauka w domu

Praca z domu - fakty i mity