Czego potrzebuje niemowlę?


Natchnęło mnie pewne zdanie znalezione w jednej z książek. Przemysł artykułów dziecięcych nastawiony jest nie na potrzeby niemowląt, lecz na to jak wmówić rodzicom, że potrzebują rzeczy zupełnie zbytecznych.

I to spowodowało, że postanowiłam zamieścić tu małą ściągę, którą kierowaliśmy się kilkanaście miesięcy temu podczas wyposażania pokoiku dziecięcego. Co jest potrzebne, a co nie?

Dziś o tym, co potrzebne:
  • fotelik - możliwości są dwie:
    • płaskie nosidło (0-9 kg), o którym mogę powiedzieć tylko tyle, że w testach zderzeniowych ŻADNE nie daje dziecku szans. Wielu rodziców traktuje foteliki jako wymysł ustawodawcy, a nie coś, co uchroni nasze dziecko przed poważnym urazem lub nawet śmiercią (o tym akurat żaden rodzic nie myśli, ale wypadki się zdarzają i lepiej zrobić wszystko, żeby zapewnić sobie i dzieciom bezpieczeństwo)
    • fotelik z pozycją półsiedzącą (0-13 kg) zwykle z rączką, także traktowane jako nosidełko. Zanim coś wybierzemy, kierujmy się nie tylko ceną, ale i oceną w testach zderzeniowych. Dodam, że wszystkie foteliki dostępne na rynku mają atesty - bez nich musiałyby zostać wycofane z obrotu. Ale ocena w testach zderzeniowych (ADAC) to zupełnie inna kwestia. Warto sprawdzić, zanim się na coś zdecydujemy. Dodatkowo, zalecam przymierzyć fotelik do samochodu przed zakupem. My przymierzyliśmy ich chyba z 10, zanim znalazł się jeden, w którym dziecko nie jechało w zbyt pionowej pozycji.
  • wózek - nowy/używany, 2w1 (gondola + spacerówka), 3w1 (gondola + spacerówka +fotelik); wybór mamy szeroki i ogranicza nas właściwie tylko budżet i ewentualnie gust. Jeśli chodzi o zaoszczędzenie na wózku 3w1, miejmy na względzie zasady bezpieczeństwa fotelika, o których produkowałam się w punkcie powyżej. Istotne jest też wzięcie pod uwagę faktu, że maluszek nie powinien spędzać w pozycji półsiedzącej (a taka jest w fotelikach) więcej niż dwie godziny. Więc rozwiązanie bardzo fajne, jeśli jedziemy samochodem w świat (np. w gości lub do parku na spacer) i chcemy zabrać jak najmniej klamotów. Wówczas pakujemy tylko "kółka", na które "wklikamy" fotelik z dzieckiem. Ale już korzystanie z takiego wózka w pełnym zakresie dziennym, to jednak nie jest dobry pomysł dla kręgosłupa naszego maleństwa.
  • łóżeczko - najlepiej takie, które posłuży jakiś czas, czyli z możliwością regulacji wysokości materaca. Oczywiście można zakupić kołyskę (słodziutkie), ale trzeba wziąć pod uwagę, że po pół roku kołyska pójdzie na strych/do piwnicy/na allegro i trzeba będzie zakupić i tak łóżeczko j.w. Dobrym pomysłem jest łóżeczko z szufladą, bo można tam schować to i owo :-)
  • materac - tu dobrze jest zainwestować w sztywny materac z włókna kokosu/trawy morskiej, ponieważ dobrze to zrobi dziecku na kręgosłup, a w późniejszym rozwoju będzie niemożliwy do usunięcia przez zbuntowanego dwulatka (gąbkowy materac takie dziecko potrafi wyrzucić w ciągu pół minuty)
  • pościel - pamiętajmy, że poduszka jest i tak niepotrzebna w pierwszych miesiącach. Można ją wprowadzić dopiero, kiedy szerokość ramion dziecka jest większa od średnicy główki. Warto sprawdzić, co jest w komplecie. Czy koniecznie chcemy mieć baldachim (o tym jeszcze napiszę), czy może wolimy ochraniacz na szczebelki. Polecam prześcieradło z gumką...
  • przewijak - jeśli możemy sobie pozwolić na dodatkowy mebel, cudownie jest sprawić sobie komodę, na której umieścimy przewijak, a w szufladach umieścimy wszystko, co niezbędne do pielęgnacji dziecka. Ale takich szczęściarzy jest raczej niewielu - przynajmniej w miastach. Przydaje się wtedy przewijak zakładany na łóżeczko (dokręcone nóżki zapobiegają zsunięciu się z łóżeczka, więc jest to konstrukcja bezpieczna). Noworodek zajmuje niewiele miejsca i przez kilkanaście tygodni spokojnie można mieć przewijak na stałe na łóżeczku. Potem można go zakładać w miarę zapotrzebowania lub przenieść się na łóżko (pieluszki nie są już tak często zmieniane, więc mamy pełną dowolność).
  • laktator - najlepiej z jakimiś butelkami w komplecie. Przy decyzji o karmieniu sztucznym, sprzęt ten jest niepotrzebny - wiadomo. Za to przydadzą się jakieś butelki ze smoczkami. Co do laktatora można kupić z zasilany elektrycznie lub "ręcznie". Jak kogoś stać na droższą wersję, powinien wziąć pod uwagę jedynie natężenie hałasu, bo taki sprzęt ciszej lub głośniej "buczy". Natomiast przy tańszej wersji trzeba się czasami nagimnastykować. Co kto woli.
  • wanienka - o tym można by książkę napisać. Bo wybór jest teraz tak szeroki, że można stracić głowę. Hitem ostatnich lat są wanienki z wyprofilowanym dnem - idealne dla bezpiecznego kąpania noworodka. Jak kogoś stać na taki luksus (najtańsze są chyba po 50-60 zł), to proszę bardzo. Ale dodam (przekornie), że podobny efekt można osiągnąć, kupując zwykłą wanienkę (15-20 zł) i wyprofilowaną podkładkę na przyssawkach (ok. 15 zł) lub tańszy leżaczek (ok. 10 zł). To rozwiązanie ma tę przewagę nad tą wypasioną wanienką z wyprofilowanym dnem, że kiedy dziecko podrośnie, nie trzeba kupować kolejnej wanienki... Innym gadżetem jest wiaderko do kąpania niemowląt. Podaję jako ciekawostkę, bo nie mam żadnych doświadczeń z tym wynalazkiem... Poza tym może, że jeśli już ktoś jej używał, to raczej nie polecał.
  • garderoba - kolejny temat bez dna. I każda przyszła mama przeżywa wątpliwości, w jakim rozmiarze kupować ubranka, bo przecież nie wiadomo, jak duże będzie dziecko, kiedy się urodzi. To, co zaraz napiszę, to jedynie dobra rada, a nie prawda objawiona. Jeśli komuś pomoże to rozwiać wątpliwości, to dobrze. Jeśli komuś się nie spodoba, jego prawo. Spis tak czy inaczej jest subiektywny... Przed urodzeniem Dzidzi miałam dość sporo ubranek w rozmiarze 62, ale miałam jeden komplecik 56 - tak na wszelki wypadek. Doszłam bowiem do wniosku, że majątku to nie kosztuje i jeśli Dzidzia będzie większa, to po prostu zostanie dla kolejnego dziecka (niekoniecznie mojego). A jeśli okaże się w sam raz, to zyskam jeden dzień na to, by mąż zrobił zakupy (i pranie!) i zaopatrzył mnie w odpowiednie ubranka. Później też nie przesadzałam z garderobą. Bo kierowałam się raczej skromnym budżetem, niż chęcią przebierania dziecka jak lalki trzy razy dziennie. I trzy komplety ubranek spokojnie wystarczały. Koleżanki nazwały to odwagą, ja - zdrowym rozsądkiem i dobrą organizacją. Dodatkowo brałam pod uwagę wygodę dziecka, a nie rewię mody i najczęściej maluszek leżał sobie w body/kaftanikach i śpioszkach
Nie wspominam tu o rzeczach do pielęgnacji dziecka ani o apteczce. Te rzeczy zazwyczaj kupuje się w miarę rozwoju dziecka i jeśli jeden produkt nie przypadnie maleństwu do gustu, znajdzie się inny. Przykładem może być kąpiel - w kilku pierwszych używaliśmy mydła, a potem oliwki, ale potem przerzuciliśmy się na emulsję do kąpieli, po której nie trzeba już było stosować oliwki. Jeśli ktoś byłby zainteresowany postem nt. wyposażenia apteczki i wyboru środków do pielęgnacji dziecka, proszę o kontakt.

Na dzisiaj kończę ten przydługi post. Następnym razem o tym, co może się przydać, ale nie jest niezbędne.

Buziaki dla wszystkich, którzy wytrwale mnie odwiedzają!

:-)



Komentarze

  1. dobrze prawisz! Ja kompletnie nie wiedziałam co mam zbierać dla dzidzi, a w internecie jest mnóstwo dobrych rad co jest potrzebne... Na szczęście nie wpadałam w szał, zresztą głównie przez mały zasób kasy ;) co do przewijaka: ja dostałam w prezencie takie z szafkami i zawieszoną wanienką i ekstra! tyle że po dwóch miesiącach wanienka stała się zbędna, bo Czarunio z niej wyrósł. Trzeba było i tak kupić nową. Teraz postawiłabym na komodę i materacyk do przewijania, bo pewnie nawet lepiej się prezentuje w sypialni. No chyba, że dzidzia ma swój pokój :) Co do ubranek też byłam za tym, żeby było ich niewiele, ale teściowa przyszalała i w sumie nawet połowy z tych rzeczy Czarek nie miał na sobie :) I też z rozmiarami jest szaleństwo. Przez dwa miesiące Czarunio nosił śpioszki w rozmiarze 56 (ur. 59cm), a niektóre w rozmiarze 62 od urodzenia nie pasowały. Niestety rodzice muszą uczyć się na błędach, a one niestety kosztują... Na początku dużo kasy, a potem to już... Wiadomo;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szkoła w czasach pandemii

Nauka w domu

Praca z domu - fakty i mity