Refleksje po-delegacyjne
Zostałam przywołana do porządku przez Angelinę i grzecznie stawiam się przy tablicy. Obiecałam się poprawić i znów codzienne życie wciągnęło mnie w swoje odmęty. Marnym wytłumaczeniem jest delegacja zagraniczna, która wiązała się z mnóstwem przygotowań zarówno w pracy jak i w domu. Znów biję się w piersi i mam nadzieję, że po raz ostatni zostawiłam bloga na tak długo.
Przy okazji delegacji (nie było mnie raptem trzy dni... ale zawsze to rewolucja dla maluszka) muszę stwierdzić, że jeden z moich pomysłów wychowawczych przyniósł wspaniałe efekty. Od samego początku starałam się dzielić Dzidzią z innymi bliskimi. To nie jest takie proste, bo my, mamy, chcemy być dla naszego dziecka całym światem i nie dopuszczamy innych do niego. Myślę, że to błąd. Bo całym światem naszego dziecka i tak jesteśmy. A dziecku wychodzi na dobre, jeśli pobędzie na rękach u taty, babci czy dziadka. Moja córka jest teraz takim trochę "sprzedajnym piwem", bo lubi przemieszczać się z jednych rąk na drugie. Ale z drugiej strony pojechałam w delegację (z której nie mogłam się wykpić) ze spokojnym sumieniem, że nie będzie problemu z jedzeniem, kąpaniem czy zasypianiem. Trochę była nieswoja w czasie mojej nieobecności, ale tragedii nie było.
Przy okazji mam dobrą radę dla mam, które z niepokojem lub niecierpliwością zerkają na swoich nieudolnych czasami partnerów w roli ojca. Nie można ich zniechęcać, chociaż czasami aż ręce świerzbią, żeby ich poprawić. A to niewygodna pozycja, w jakiej trzymają dziecko, a to źle założona pielucha, a to brak zrozumienia lub cierpliwości. A może jednak zacząć chwalić? Nie popadajmy w jakiś patos, ale nawet drobne pochwały mogą naprawdę zdziałać cuda. Tatusiowie - tak jak mamusie - muszą nauczyć się, jak obchodzić się z dzieckiem. I potrzebują na to czasu. I zachęty. Jeśli tylko krytykujemy, w końcu się zniechęcą i zaczną żyć obok nas. A my poczujemy się pokrzywdzone i osamotnione w wychowywaniu dziecka.
No, wyżyłam się emocjonalnie i filozoficznie.
Wkrótce napiszę o zderzeniu kulturowym, którego doświadczyłam w delegacji - to tak a propos metod chowania dzieci.
Mamy wiele wspólnego widzę;) zapraszam na mój blog: http://malgonyka.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuń