Niemowlęcy wyścig szczurów

To niejednego rodzica może wpędzić w rozterki, bezsenność, a nawet depresję. I z całą pewnością wpływa na znaczne obniżenie poczucia własnej wartości.

"Czy twoja córka już siedzi?" , "Mój synek zaczął chodzić zanim skończył dziewięć miesięcy, a twój roczny dopiero raczkuje?", "Moja dwuletnia córeczka już mówi pełnymi zdaniami, a twój synek jest od niej starszy i jeszcze nie mówi?" - przykłady mogę mnożyć, opierając się nie tylko na własnych doświadczeniach, ale na relacjach moich znajomych. Zakładam, że każdy z Was, drodzy rodzice, choć raz usłyszał coś takiego.

I wtedy zaczyna się gonitwa myśli... Czy moje dziecko jest opóźnione? Czy powinnam iść z nim do logopedy? Psychologa? Neurologa? A może zapisać na rehabilitację?

No i jak zaczynamy wyliczać sobie specjalistów, najwyższa pora wrzucić na luz. Zanim zaczniemy dzwonić do któregokolwiek z nich, zastanówmy się na spokojnie, czy w rozwoju naszego dziecka rzeczywiście występują jakieś nieprawidłowości? Czy powinniśmy się niepokoić, jeśli roczne dziecko jeszcze samo nie chodzi? Albo dwuletnie jeszcze nie mówi? Co robić, jeśli wszyscy rówieśnicy naszego dziecka już biegają bez pieluchy, a nasze za nic w świecie nie chce komunikować swoich potrzeb fizjologicznych?

No i co robić, kiedy ktoś wierci nam dziury w brzuchu, dając do zrozumienia, że nasza pociecha powinna już być na pewnym etapie rozwoju (na którym najwyraźniej nie jest). Takie komentarze wpędzają nas w kompleksy, bo niemal każdy rodzic odbierze takie "życzliwe" słowa jako krytykę swoich metod wychowawczych i kompetencji.

Oczywiście może się zdarzyć, że coś w rozwoju dziecka rzeczywiście szwankuje. Ale wydaje mi się, że pierwszą instancją powinien być pediatra, który dobrze zna nasze dziecko i dysponuje porównaniem z innymi dziećmi w podobnym wieku. Może wyłapać słabo rozwinięte mięśnie i umiejętności motoryczne niemowlęcia i skierować je na rehabilitację. Albo do logopedy - gdy są występują zaburzenia mowy. Jeśli więc mamy podstawy, by sądzić, że rozwój naszego dziecka odbiega od normy, skonsultujmy się z pediatrą i dopiero potem biegajmy za specjalistą.

A za wszystkie "życzliwe" podpowiedzi podziękujmy równie życzliwie i pozwólmy naszemu dziecku spokojnie się rozwijać we własnym tempie. Nie zapisujmy dwulatków na języka angielski, balet i lekcje fortepianu. Jeszcze się w życiu zdąży znudzić obowiązkami, nauką i pracą...

Buziaki! :-)

Komentarze

  1. Oj, na początku dało mi to dużo w kość. Bo inni robią już to, tamto, siamto. A potem człowiek się zastanawia, czy z moim dzieckiem coś nie tak? I szuka dziury w całym.

    Stop!

    Każde dziecko w swoim czasie zacznie robić to co inne. Na szczęście dla nas wszystkie dzieciaki są różne. Rozwijają się z różną szybkością, potrafią robić różne rzeczy lepiej, inne gorzej. Jasne, że należy sprawdzać, czy dziecko umie to, co "powinno", ale pamiętać trzeba o marginesie... Nikt przecież nie rozwija się "podręcznikowo".

    OdpowiedzUsuń
  2. No, ja miałam próbkę przy odpieluchowywaniu. Te dopytywania w pracy, czy już, czy jeszcze nie, doprowadzały mnie do szału. Bo ile razy mam odpowiadać, że Młoda jeszcze nie jest gotowa i czekamy na właściwy moment. A jak już przeszliśmy na nocnik, to usłyszałam ostatnio pytanie, czy moja córka już rysuje. Bo jakiś jej rówieśnik już potrafi śliczne kółka rysować. A Młoda jeszcze nie. Nie zamierzam z tego powodu ganiać do psychologa z dzieckiem. Na samą myśl wydaje mi się, że powinnam raczej udać się do psychiatry ze sobą. Nie dajmy się zwariować. Na wszystko przyjdzie czas...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szkoła w czasach pandemii

Nauka w domu

Praca z domu - fakty i mity