Przygoda z książką

Uwielbiam czytać. Wydaje mi się, że ludzie nieczytający książek są w jakiś sposób ułomni. Żadna (nawet najbardziej kolorowa) bajka ani film (nawet okraszony niesamowitymi efektami specjalnymi) nie uruchomi wyobraźni tak jak dobra książka. Przy czym trzeba tę wyobraźnię najpierw wyćwiczyć.

Obecnie żyjemy coraz szybciej. I stajemy się coraz bardziej niecierpliwi. Coraz więcej musimy zrobić w coraz krótszym czasie. Nie mamy go za wiele... I rzadko sięgamy po książkę, bo szybciej zrelaksujemy się przy filmie - cała historia zajmie nam co najwyżej dwie godziny a nie dzień, dwa lub zarwaną noc.

Nie jestem wybitnym znawcą literatury. Mam ulubionych autorów i ulubione książki. Od czasu do czasu pozwalam sobie na jakąś nowość, ale i tak najlepiej czuję się z moimi sprawdzonymi przyjaciółmi. Mam taką jedną książkę, którą czytam na poprawę nastroju. Inna jest moim dyżurnym towarzyszem w podróżach służbowych - zwykle nie mogę zabrać ze sobą wszystkich trzech tomów, więc godzinę ślęczę nad regałem i zastanawiam się, który zabrać - dojrzewam więc do zakupu czytnika e-booków, co rozwiąże ten mój drobny problem.

Chciałam zaszczepić w moim dziecku miłość do książek, więc jak jeszcze było Dzidzią malutką dawałam książeczki z pojedynczymi obrazkami na stronach - do zaprzyjaźnienia się. Trochę mnie bolało, kiedy pierwszy egzemplarz został zgryziony (mieliśmy etap ząbkowania), a następnie rozczłonkowany (etap demolki totalnej). Ale potem przyszedł etap wybierania ze swojej półki ulubionych książeczek i przeglądanie ich na kolanach u mamy lub u taty. Czasami czytamy, a czasami tylko oglądamy obrazki. I jest pięknie...

Komentarze

  1. Nasz Szymon czasami chce pooglądać, powoli kończy się mu etap demolki całkowitej ;). Często też chce posłuchać bajki na dobranoc, więc w miarę możliwości i chęci ;) staramy się czytać wspólnie :).

    OdpowiedzUsuń
  2. To bardzo ważne, by dziecko dorastało "z książką w dłoniach". Czytanie dziecku nie tylko rozbudza wyobraźnię, rozwija językowo, ale też przygotowuje do etapu wczesnoszkolnego i później kolejnych. Od rodziców i ich działań tak wiele zależy, a tak rzadko przykładają oni wagę akurat do tej sfery rozwoju dziecka. I na obrazkach czasami poprzestają... I tym sposobem w wieku 4-6 lat dziecko ma przepaść, bo rodzice nie mieli czasu, siły i pieniędzy. A wystarczy zaprowadzić dziecko do biblioteki, nawet takiego trzylatka, pokazać świat książek, stworzyć z nim listę lektur do przeczytania i czytać mu konsekwentnie. Wystarczy 15 minut dziennie. I usypianie jest wówczas przyjemne :) Rodzic powinien mieć misję zainteresowania książką. Bez przymusu. Elastycznie. Ale kończę wywód, bo świata nie zbawię... Cieszę się, że dla Pani to tez ważne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. :-)
    Dobrze wiedzieć, że takich jak ja jest więcej! Ja też świata nie zbawię, ale przynajmniej nauczę moje dziecko szacunku do książek i przyjemności z ich czytania. Liczę też na to, że ukształtuje to wyobraźnię mojej córki i w przyszłości będzie czerpać z tej skarbnicy pełnymi garściami. Współczesne dzieci mają problem z wyobrażeniem sobie treści czytanych książek. Lepiej obejrzeć ekranizację. Do dziś tłucze mi się w głowie cytat z jednego amerykańskiego filmu: "Hej, oglądałaś Kopciuszka?" Oczywiście nie można było go "przeczytać"...

    A o książkach mogłabym bez końca...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szkoła w czasach pandemii

Nauka w domu

Praca z domu - fakty i mity