Przewijaki na stacjach benzynowych

Niedawno mogliśmy przeczytać mrożące krew w żyłach opowieści Anny Muchy o braku przewijaków na stacjach benzynowych i jej agitację za ich instalacją. Przepraszam za ironię, ale wyszła mi całkiem niechcący... Chwali się jej zaangażowanie w budowanie świadomości prorodzinnej wśród właścicieli stacji benzynowych, ale szczerze mówiąc nie do końca chyba zgadzam się z tą panią. Już mówię dlaczego.

Zacznę od tego, że w tym roku - i to zanim pani Mucha rozpętała dyskusję na całą Polskę (o, znów ironia...) - zdążyłam zapoznać się z wyposażeniem stacji benzynowych. Trasa z rocznym dzieckiem przez całą Polskę nie pozostawiała mi zresztą wielkiego wyboru. Ale moje doświadczenia są całkowicie odmienne. Może dlatego, że tankowaliśmy na stacjach konkurencji? Jesteśmy wierni innemu koncernowi, a on w przewijaki zainwestował już jakiś czas temu. Właściwie tylko na jednej stacji spotkała nas niemiła niespodzianka, ale wtedy nawet mi do głowy nie przyszło, żeby przewinąć dziecko na stoliku w kawiarni!

Bo to jest mój drugi zarzut. Wiem, że przewijanie dziecka na tylnym siedzeniu samochodu jest dość niewygodne. Wiem, bo właśnie to zmuszona byłam zrobić. A muszę przyznać, że córka akurat wtedy "uszczęśliwiła" mnie wyjątkowo obfitą zawartością pieluszki. Ale nie wyobrażam sobie, że nawet w takiej sytuacji rozkładałabym sprzęt do mycia na stoliku, przy którym przecież ktoś będzie zaraz coś jadł i pił! Nie wspomnę już o osobach siedzących obok i posilających się. Stacja benzynowa to nie restauracja, wiadomo. Ale podczas długiej podróży chętnie człowiek odpocznie od jazdy i wypije dobrą kawę, przegryzając ciastkiem. Niezbyt to miły odpoczynek, jeśli przy stoliku obok jakaś sławna mama przewija "pachnącą" kupkę swojej pociechy.

Tak na marginesie... czy gdyby to była zwykła pani Kowalska, to też wszyscy by przyklasnęli jej manifestacji? Raczej by jej się to nie upiekło.

Komentarze

  1. Ha! Już pędzę podać Ci dłoń w uścisku pełnym zrozumienia... Przerabialiśmy to z Mamą Sz. rok (nie! dwa lata, a może już trzy...?) temu w czasie wakacyjnego wyjazdu. Wtedy już na szczęście większym, drugim Tatowozem. Szymon grzecznie siedział z tyłu do czasu, aż do naszych nozdrzy doszedł zastanawiający zapach...

    Nieważne, wiesz, o co chodzi ;). Mam za sobą kilkukrotne już przewijanie dziecka w samochodzie. Ze dwa razy z tyłu, raz z przodu (a może i odwrotnie). Chyba ze dwa razy był też bagażnik. Da się. Ba, nawet jest całkiem nieźle, bo można dziecku sporo atrakcji zapewnić, co by nie "pomagało". A teksty w stylu "zamontować przewijaki na stacjach"... To jeszcze bym zażądał tego w windach, wszystkich sklepach (nie tylko centrach handl.), przy kioskach ruchu... I wtedy będzie dobrze. A w temacie przewijania dziecka na stoliku mam dokładnie te same odczucia. Masakra... I dla dziecka i dla osób wokół ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozwoliłem sobie w moim wpisie nominować Ciebie:
    http://tatasz.blog.onet.pl/2012/11/25/po-kinie-7-rzeczy-jakich-o-sobie-nie-napisalem-2/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szkoła w czasach pandemii

Nauka w domu

Praca z domu - fakty i mity